Projektowanie ekonomiczne to projektowanie efektywne, z
uwzględnieniem kosztów realizacji i opłacalności inwestycji.
PROJEKTOWANIE EKONOMICZNE

ARCHITEKT JAK LEKARZ

Zawód architekta jest trochę podobny do lekarza – architekt decyduje o naszych pieniądzach, a lekarz o naszym zdrowiu. W obu przypadkach dzieje się to przy bardzo ograniczonej kontroli – tak jak często nie potrafimy stwierdzić, czy lekarz dobrze nas leczy, nie potrafimy też stwierdzić, czy to, co dostaliśmy od architekta jest optymalne. Może można było nas lepiej leczyć? Może można było na inwestycji zarobić więcej, gdyby architekt wymyślił coś lepszego? Zwykle nie dowiadujemy się tego nigdy.

Budowa zawsze kosztuje dużo, budowanie jest drogie. Młodzi ludzie kupują mieszkania na kredyt, który spłacają kilkadziesiąt lat, często prawie całe dorosłe, zawodowe życie. Państwo i samorządy popadają w długi, a firmy bankrutują, jeśli źle zaplanują inwestycje w nieruchomości. Budowanie trwa długo, wymaga pracy wielu ludzi i zużycia dużych ilości surowców – musi więc być drogie.

Jednocześnie sposób podejmowania decyzji, które pociągają za sobą tak ogromne pieniądze, rzadko poddany jest takim kryteriom wiedzy, logiki i optymalizacji, jak większość współczesnych dziedzin życia. Optymalizacja produkcji przedmiotów codziennego użytku, samochodów, komputerów i większości rzeczy, która nas otacza, jest coraz bardziej zaawansowana. Dotyczy to również i części procesu budowlanego – realizacji. Jedynie projektowanie, a głównie architektura opiera się skutecznie logice i optymalizacji. Dlatego ludzie, inwestujący często ogromne pieniądze, mają często bardzo małą świadomość, jak minimalizować te wydatki.

W mojej pierwszej pracy, zaraz po studiach, miałem taki przypadek – uczestniczyłem jako asystent w projekcie budynku przemysłowego. Problem dotyczył dwukondygnacyjnego zaplecza biurowo – socjalnego. Główny projektant przewidział szatnie na 1 kondygnacji, biura na parterze. Dodatkowo komunikacja do pomieszczeń była przewidziana jednostronnie, od strony hali. Skala i komplikacja budynku była dość duża, problem trochę upraszczam. Wprowadzenie kilku prostych zmian, mogło na etapie koncepcji spowodować oszczędność … 1000 m2. Przeniesienie szatni na parter zmniejszało ilość klatek schodowych, inna, dwustronna obsługa biur – wystarczyło chwilę pomyśleć. Jak się czytelnik domyśla zostało po staremu, budynek wybudowano. Cytat z architekta „Inwestor już zatwierdził koncepcję. A co mnie to obchodzi, ile to kosztuje, to problem Inwestora. Ma być ładnie i ma się nie zawalić.” Mnie pozostały rozmyślania, że kilka dni pracy projektantów mogły zaoszczędzić kilka milionów złotych. Przy mojej ówczesnej pensji starczyłoby na wypłatę dla mnie na jakieś 100 lat… Zostaje też pytanie, co na to Inwestor. To bardzo proste – po prostu nie wiedział, że można to zrobić inaczej. No i tak to działa. W późniejszej pracy miałem wiele podobnych przypadków, zwykle na takiej zasadzie, że Inwestor przychodził z gotowym pomysłem. A nie każdemu się w takiej sytuacji podoba, że ktoś mu proponuje zmiany. No i czasem pozostaje pytanie – warto się szarpać, jak i tak nikt nam za to nie zapłaci ? Ja zakładam, że warto i stąd pomysł na moją firmę.

Inny przypadek (z oryginalnej praktyki). Niewielki projekt. Architekt opracował koncepcję przebudowy budynku, przyjmując grubość wymienianych stropów na 18cm żelbetu. Konstruktor zrobił obliczenia i rysunki, zachowując grubość stropu z koncepcji. Po skończonej robocie, w luźnej rozmowie mówi: „wiesz, można było dać 15cm, ale skoro już tak przyjąłeś, zostawiłem 18cm”. Po krótkim przeliczeniu, wyszły 3 gruszki betonu ekstra. Beton – chyba najtańsza rzecz w budownictwie. Problem – nie do wychwycenia przez Inwestora, nawet doświadczonego. A kasa, możliwa do oszczędzenia przekracza wynagrodzenie konstruktora za projekt… Ile takich sytuacji jest w poważniejszych sprawach?